29 maja 2021

Smoki z Błyszczącej Góry - fragment

 

    Gdzieś na krańcu świata, nad rozciągającymi się od Morza Gościnnego do Oceanu Hyrkańskiego górami Kaukazu, lśnił ośnieżony szczyt. Zwieńczony dwoma wierzchołkami rozdzielonymi szerokim płaskim siodłem, przypominał rozwarty dziób. Mieszkające u podnóża plemiona mówiły różnymi językami, czcili różnych bogów i różnie nazywali wiecznie oblodzoną górę: Oszchomacho — Góra Szczęścia, Mingi Tau — Wieczna Góra, Yalbuz — Lodowa Grzywa albo Elbrus — Błyszczący. Od czasu do czasu góra wydawała złowieszcze pomruki, wyrzucała z siebie gorące głazy, a odór jej oddechu wiatr niósł aż do ludzkich siedzib. W takich chwilach wszyscy z trwogą spoglądali w niebo, by w porę dostrzec wylatujące z jej wnętrza stwory. Jedni opowiadali o ogromnych ptakach, inni widzieli latające smoki albo wilki z ptasimi głowami. Potwory miały gniazda we wnętrzu góry, skąd wyruszały na żer, lecz krążyły tylko nad jedną doliną. Polowały na dzikie zwierzęta, porywały owce, konie, a niekiedy zabijały ludzi.

Pewnego wiosennego popołudnia do aułu położonego pośrodku doliny zawitała grupa podróżników, aby stanąć tu na popas. Mieszkańcy wspólnoty chętnie przyjęli wędrowców, bo obcy trafiali tu niesłychanie rzadko i wzbudzali w pasterzach ogromną ciekawość. Tuż za ostatnią jurtą ustawiono w półkolu dziesięć wozów wypełnionych towarem, ze czterdzieści koni i dwa obszerne namioty; kupców i zbrojnych mężów gospodarze zaprosili na wspólną wieczerzę. Zanim zapadł zmierzch, zapłonął wielki stos, a wokół zasiedli przybysze i mieszkańcy ciekawi opowieści z dalekich krain; ich znajomość świata kończyła się na aułach leżących wokół gór. Szczęśliwym trafem przewodnik i jeden z kupców znali język tubylców.

— Jakież to sprawy przywiodły was w te strony? — zagadnął ktoś ze starszyzny.

— Przemierzamy szlaki za osobliwymi i drogocennymi towarami, a przy okazji odwiedzamy miejsca, o których krążą niesamowite opowieści — odpowiedział jeden z podróżnych, skłonił głowę w stronę przedstawicieli wspólnoty i dodał:

— Moje imię Aristos. Jest to moja piąta wyprawa, przeto z racji doświadczenia jestem jednym z dwóch przewodników grupy. Pozwólcie, że przedstawię swoich znamienitych towarzyszy.

Aristos przedstawiał kupców po kolei: Paramon, Faris, Hamza, Utbah, Kadir, Reza, Tigran, Narses i Aram. Na koniec wskazał na dowódcę straży:

— To jest Aniketros. To dzięki niemu i jego wojownikom jesteśmy bezpieczni, na ich widok rabusie i zbrojne bandy omijają nas z daleka. Podążamy na Taurydę do miasta Chersonesos. Słyszeliśmy od innych kupców, że znajdziemy tam towary z całego świata i niespotykane gdzie indziej cuda. Przed nami jeszcze wiele dni drogi wzdłuż Morza Gościnnego, dlatego postanowiliśmy stanąć na dwa, trzy dni, żeby dać wytchnienie koniom.     — A słyszeliście o latających smokach? — wtrącił Bazandar, najstarszy z pasterzy i najlepszy bajarz w aule.

— O jakich smokach mówisz? — zaciekawił się Aristos.

— O mieszkających w Błyszczącej Górze — odparł Bazandar, a widząc, że nawet znający tę historię krewniacy patrzą na niego z zainteresowaniem, zaczął opowiadać:






1 komentarz:

  1. Witam i pozdrawiam serdecznie.owocnej pracy pozdrawiam Bóg Swarog pięknych chwil w weniepracy

    OdpowiedzUsuń