Dawno przebrzmiały echa prastarego świata, kiedy to Prabóg wokół najświętszej osi Wszechświata postawił Drzewo Kosmiczne i rozpoczął dzieło stworzenia. Przez niezliczoną ilość tysiącleci świat ten ulegał ciągłym zmianom; jedyną niezmienną pozostawała jego trójdzielność.
Korona
Kosmicznego Drzewa to Prawia – sfera bogów, byt nadrzędny niewidzialny dla
ludzi. Powyżej boskich siedzib leżał niebiański Wyraj, na którego straży Swaróg
postawił Raroga. To właśnie do Wyraju przybywały dusze zmarłych oraz
przylatywały zimą ptaki. Stąd za sprawą lelków, bocianów albo kruków, duszyczki
jaźni powracały wprost do łon brzemiennych kobiet, gdzie się łączyły z duszą
życia. Jako istoty ludzkie rozpoczynały swoją wędrówkę po Jawi, aby tworzyć jej
historię.
Jawia
stanowiła pień Drzewa – świat mieszkańców ziemi. Ponieważ Jawia to również
niezliczona rzesza wszelkiego rodzaju bytów nadprzyrodzonych, istniało w niej
kilka poziomów rzeczywistości, z czego większość nieosiągalnych dla
śmiertelnika. Człowiek, poprzez obrzędy, modlitwy, ofiary czy magiczne
zaklęcia, wciąż zabiegał o przychylność bogów i wszechobecnych demonów.
W
korzeniach Drzewa Kosmicznego tkwiła Nawia. To kraina zmarłych przodków, królestwo Welesa – Władcy Zaświatów, Pana Weli oraz
siedziba Nyji – Bogini
Wiecznej Nocy, Pani Śmierci. Kamiennych wrót do podziemnego królestwa strzegł
Żmij, potężna skrzydlata istota przypominająca smoka.
Te
trzy sfery od zarania się przenikały, wpływały na siebie i były od siebie
zależne, a bogowie swoją
potęgę i siłę istnienia czerpali z wiary i bojaźni ludzkiej. Drzewo
Kosmiczne zdawało się być trwałym, niezniszczalnym elementem Wszechświata; nie
unicestwiły go konflikty pomiędzy bogami, ani wojny w Jawi, ani zarazy
dziesiątkujące całe plemiona, ani budzące grozę czyny wszelkiego rodzaju
duchów, demonów i stworów. Pewnie istniałoby w tym stanie po dziś dzień, gdyby
nie jedno na pozór nic
nieznaczące wydarzenie w dalekich krajach, które miało spowodować całą lawinę
zmian w tym uporządkowanym świecie.
Pierwsze
niepokojące wieści przekazał Swarogowi Weles, który posiadał niesamowity dar
widzenia przyszłości. Bóg Słońca postanowił natychmiast zwołać Wielkie
Zgromadzenie i zobowiązał do uczestnictwa w nim przedstawicieli wszystkich
sfer. Na miejsce Zgromadzenia wyznaczono jedno z prastarych grodzisk; o jego
istnieniu mieszkańcy Jawi nie mieli pojęcia. Wielkie kamienne zamczysko
ukryto w najdalszych
zakątkach dziewiczej puszczy, w samym sercu tej głuszy, na szczycie wysokiego,
pokrytego prastarymi dębami wzniesieniu. Rozłożyste, posplatane korony
niebotycznych drzew nie przepuszczały światła słonecznego, a zwarty gąszcz
tworzył nieprzebytą ścianę niczym mur warowny. Gród otaczał wieczny mrok, a
nierówne, nieociosane kamienie porośnięte mchem i splątanymi ciernistymi krzewami
nadawały mu ponury wygląd. Okolice te zamieszkiwały demony, duchy i wszelkiego
rodzaju byty nadprzyrodzone. Większość z tych istot stanowiło zewnętrzną straż
zamczyska; znudzone bezczynnością, krążyły wokół grodu i toczyły między sobą
małe wojny.
Co tysiąc ziemskich lat Swaróg otwierał przejście łączące bramy Prawi z podziemiem zamczyska. Nad wzgórzem wzbijał się w niebo jaskrawy snop światła, a w posępnych murach rozbłyskiwały dziesiątki pochodni i rozbrzmiewała wrzawa.
autorka Ewa Lidia Turowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz